Translate

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 1.

Witajcie!  To jest pierwszy rozdział - proszę po przeczytaniu zostawcie komentarz żebym wiedziała czy publikować kolejne części czy sobie odpuścić. To jest dopiero początek więc nie ma tu za wiele akcji a dopiero wprowadzenie. Miłego czytania.
Rozdział I
Gdy ciemność patrzy na ciebie.
Wczesny wrzesień
Gdzieś w Stanowym Parku Big Basin Redwoods jakieś 70 mil od San Francisco.
Dla przypadkowego człowieka przyglądającego mi się z boku byłam….. co tu dużo mówić byłam cholernie pospolitą, najbardziej zwyczajną dziewczyną jaką można sobie wyobrazić, stosunkowo wysoka, z brązowymi oczami i czerwonawymi włosami oraz jak na mój ze gust zbyt dużą ilością kilogramów, lecz ten, kto przyjrzał mi się dokładniej mógł dostrzec jeszcze w moich oczach, moich tych niepozornej dziewczyny jakąś głęboko skrywaną tajemnicę.
- Cholera jasna ! – zaklęłam. Zdjęłam rękawiczkę i włożyłam do ust skaleczony palec. Było ciepłe letnie popołudnie i żar lał się z wrześniowego nieba a ja pracowałam w ogrodzie przed domem, choć zdecydowanie wolałabym usiąść z zimnym drinkiem i poczytać dobrą książkę jednak - byłam głupia. Bo to właśnie głupota sprawiła, że teraz klęczałam ubrudzona po łokcie ziemią. To nie był mój ogród a przynajmniej nie do końca, należał do mojej babci nieboszczki. Był dumą i chlubą tej kobiety, dlatego też na łożu śmierci zapytała mnie czy po jej odejściu będę się, nim zajmować a ja się zgodziłam, w końcu nie odmawia się umierającemu – prawda? (prawda???) Moja babcia była osobą specyficzną, kochałam tą kobietę bardzo mocno jednak czasami jej wręcz nienawidziłam. Była strasznie pedantyczna i nie lubiła, gdy ktoś miał inne zdanie niż ona. Była bardzo zawiedziona ze mnie - swojej wnuczki, bo nie stałam się piękną, chudą, długonogą blondynką, która słucha tylko radia i co niedzielę chodzi do kościoła. Taaaa ja taka nie byłam, w żadnym z tych punktów. Jednak moja babcia miała też dobre strony. Jak chyba każda babcia uwielbiała gotować, do dziś pamiętam ten zapach – ciasto drożdżowe ze śliwkami, naleśniki, pieczeń i kurczak mmm…. pycha! Można powiedzieć o tej kobiecie wiele, ale gotowała jak nikt inny, a ponieważ prowadziła „otwarty dom” zawsze można było przyjść i liczyć na talerz pysznej parującej zupy. Pewnie głównie dlatego przez nasz dom przewinęło się tylu ciekawych ludzi. Był aktor, marynarze, żołnierze, podróżnicy, a nawet kilku misjonarzy. Jako mała dziewczynka siadałam przy stole machając nogami i słuchałam ich niesamowitych opowieści, które snuli nad zupą ogórkową. Z rozmyślań wyrwał mnie telefon. Wstałam z klęczek, zdjęłam rękawiczki I rzuciłam je na ziemię a spocone dłonie wytarłam o jeansy. Podeszłam do ogromnego drewnianego stołu, który stał przed domem i sięgnęłam po leżącą na, nim komórkę.
- McClein – rzuciłam do słuchawki.
- Zrobiłaś już te zdjęcia?
To był mój szef Harold. Żadnego dzień dobry, cześć czy, chociaż hej – nie prosto do sedna.
- Jutro będziesz miał je na biurku.
- Lepiej żebym miał – zaskrzeczał zadymionym od wielu paczek papierosów głosem.
- Będziesz, będziesz – jęknęłam i się rozłączyłam.
Westchnęłam głęboko. Nie chciałam dzisiaj tego robić, ale najwidoczniej nie miałam wyboru. Weszłam do domu i skierowałam się schodami w górę do swojego pokoju. Tam podeszłam do dużej szafy i do niej… weszłam. Tak weszłam, nie przesłyszeliście się. Wymyśliłam to parę lat temu, któregoś dnia przesuwałam meble w swoim pokoju, lecz, ponieważ robiłam to sama ciężka szafa wyślizgnęła mi się z rąk i zrobiła dziurę w ścianie. Wyrwa była nie duża, wielkości pięści może. To był ciepły letnia poranek i zauważyłam, że drobinki kurzu w snopie światła są wciągane do dziury zamiast z niej wylatywać. Zdziwiłam się, że jest tam przeciąg. Jako, że zawsze chciałam być Indiana Johnsem w spódnicy chwyciłam latarkę i zapatrzyłam się w ciemność, modląc się w duchu, by ciemność nie spojrzała na mnie, bo ostatnie czego potrzebowałam to nietoperze albo co gorsza szczury. Jednak z tego co udało mi się dojrzeć był to dość długi, wąski pokój. Przyniosłam młot i siekierę, z ich pomocą rozwaliłam ścianę na tyle, by można było przejść, nawiasem mówiąc to zajęcie świetne odstresowuje . Gdy skończyłam przeszłam na drugą stronę i zobaczyłam pokój w kształcie litery L, na początku przechodziło się stosunkowo wąskim korytarzem, nie na tyle, by trzeba było się przeciskać, lecz na, tyle , że rozkładając ręce można było dotknąć obu ścian jednocześnie. Na końcu korytarza znajdował się mały pokoik z jedną gołą żarówką wiszącą na kablu. Teraz całość została zaadoptowana tak, by tworzyła ciemnię. Z sufitu zwisa czerwona żarówka, pod ścianą stoi stary stół, na którym poustawianie są kuwety na odczynniki a przy, nim szafeczka z przyborami, na ścianach z kolei wiszą półki z różniej wielkości puszeczkami słoiczkami pudełeczkami itp. Wszystko to wygląda trochę jak laboratorium szalonego alchemika. Jakiś czas później dowiedziałam się od babci, że było to miejsce, w którym ukrywano Żydów w czasie okupacji. Wejście do ciemni zastawiłam szafą, z której usunęłam tylną ścianę tak, że, by wejść do pracowni musiałam wejść do szafy. Teraz pochylam się nad stołem przekładając zdjęcia z jednej kuwety do drugiej. Uwielbiam to zajęcie, uspokaja mnie a szczególnie moment, w którym na pustej białej przestrzeni pojawiały się postaci, pejzaże, momenty, chwile, które przemijały z mrugnięciem oka, lecz mi udało się zatrzymać je na wieczność. Było to niemal jak magia. Rozwiesiłam zdjęcia na lince, by wyschły. Teraz mogę im się w spokoju przyjrzeć. Nie jestem z nich do końca zadowolona a przynajmniej nie ze wszystkich. Jednak jest jedno, którego nie mogę zapomnieć. Przedstawia nieznaną mi mogiłę. Znalazłam ją podczas jednego z moich samotnych spacerów. Ciągle pamiętam to dziwne uczucie, które mnie ogarnęło, gdy stałam nad grobem. Zupełnie jakby ktoś mnie obserwował. Zastanowiłam się przez chwilę czy może to nie zjawa nieboszczyka jednak nikogo nie zobaczyłam. 
A tak może zapomniałam o tym wspomnieć, ale ja widzę duchy. 
Tsssa nie przesłyszeliście się. Niestety, takie było moje życie duchy, demony, wampiry i inne gówna. Nie wiem dlaczego taka jestem, lecz to ciągnie się za mną już od dzieciństwa. Duchy widziałam już od kołyski latały nade mną bawiąc się ze mną, gdy byłam jeszcze niemowlęciem, jednak pierwszym duchem, którego poznałam był Adien. Miałam, wtedy jakieś 5 lat a Adien ok 8. Gdy powiedziałam mamie ta po prostu uznała go za wyimaginowanego przyjaciela takiego jakiego ma wiele dzieci w końcu w moim wieku było to dozwolone. Jednak ci przyjaciele nie zniknęli gdy dorosłam, a gdy o nich mówiłam wszyscy tylko patrzyli na mnie dziwnie, więc szybko zorientowałam się, że nie powinnam nikomu o nich wspominać, jeśli chce być uważana za „normalną”. Tak, więc żyje sobie samotnie a duchy są moimi jedynymi przyjaciółmi. Szczególnie Adien dorastaliśmy razem, chodziliśmy na filmy, koncerty. Zawsze umie mnie rozśmieszyć jednak od dłuższego czasu się nie pojawiał i to trochę mnie martwi. Owszem, mam nadzieję, że przeszedł „na drugą stronę” czy, gdzie tam duchy idą jednak nie do końca w to wierze, bo, skoro przez tyle lat był ze mną dlaczego teraz nagle zniknął? Tak wiec, gdy upewniłam się, że prócz mnie nikogo nie ma w lesie klęknęłam lekko na delikatnym mchu i pomodliłam się za nieszczęśnika, który tu leży.
- To straszne – powiedziałam, wtedy sama do siebie – być po śmierci zupełnie samemu to okrutna kara. Wstałam i, wtedy znowu to poczułam zupełnie jakby ktoś mnie obserwował. Niemal czułam oddech na swoim karku. Wiem, że to głupie i co najwyżej widzi mnie jakaś wiewiórka, lecz było już ciemno, że oko wykol, a to wrażenie nie chciało mnie opuść nawet w drodze do domu. To nie było uczucie, które chciałam sobie przypomnieć teraz stojąc w tym ciemnym pokoju, więc wyszłam czym prędzej i dopiero w swoim dużym oświetlonym pokoju poczułam, że drżę. Wzięłam kilka głębokich oddechów, by się uspokoić. Zdziwiłam się własnym zachowaniem, nigdy nie byłam dziewczyną, którą łatwo przestraszyć a teraz trzęsę portkami z powodu jakiejś głupoty? Prychnęłam na swój własny idiotyzm kręcąc głową. Wskoczyłam w dres oraz adidasy i poszłam pobiegać, by spalić kilka kilogramów.













szablon wykonał; Eyes Only dla wioski szablonów przy pomocy shooters, Kieran O'Connor